poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 2

- Mam propozycję ! jeśli nie chcecie spędzić całych ferii w domu to jedziemy na otwarcie stadionu?
wszyscy zaczęli się zastanawiać..
- no możemy pomyśleć..
- Ale to już szybko bo to będzie w niedziele .
Mama oczywiście była na NIE .. a my przez dwie godziny zmienialiśmy co chwile zdanie jechać czy nie jechać. W końcu ja się zdecydowałam potem za jakiś czas mój brat i siostra .
Mama tak jak już mówiłam nie chciała nigdzie jechać no i tak zostało.
Szybko się zorganizowaliśmy , tata zadzwonił do wujka czy nadal jest to zaproszenie aktualne  i nagle w jeden wieczór zorganizowaliśmy wypad do Warszawy .
Noc przespaliśmy spokojnie . W sobotę mieliśmy pociąg po południu , tata oczywiście jeszcze musiał zadzwonić do swojego chrześniaka żeby nas zawiózł na dworzec . Ja do tego czasu kiedy Michał nie przyjechał pakowałam się i szykowałam .
 Gdy wybiła godzina 15 na którą Michał miał przyjechać po nas , wszyscy czekaliśmy ze swoimi bagażami w korytarzu. Po kilku minutach przyjechał Michał wszyscy załadowlaismy się do samochodu i pojechaliśmy na dworzec . W mieście były straszne korki.. a my i tak byliśmy spóźnieni i i ja sobie już myślałam że i tak pewnie zaraz wrócimy do domu bo nam pociąg odjedzie , szczerze byłam już bardzo zła że nie pojedziemy. Po kilku minutach stresu dojechaliśmy na dworzec , szybko zabraliśmy swoje rzeczy i biegiem ruszyliśmy w stronę peronu. Tata nie zdążył nawet biletów kupić , bo jak byśmy jeszcze kupili na dworcu to już byśmy na pewno nigdzie nie pojechali. Więc tata krzyknął :
- bilety kupimy w pociągu!
ja nawet nie wiedziałam że tak można , oczywiście zdziwiłam się i jeszcze szybciej zaczęłam biegnąć na peron , na schodach minęliśmy dwie panie które się nas zapytały :
- Do Warszawy chcecie jechać?
A my wszyscy:
- Tak!
-No to szybciutko bo pociąg już odjeżdża!!
Gdy już byliśmy na górnej części dworca zobaczyliśmy pociąg i nagle usłyszeliśmy 'gwizdek' oznaczający odjazd. My jak najszybciej się da weszliśmy do pociągu i zaczęliśmy szukać wolnych miejsc..Jak byśmy przybiegli minutę później to byśmy na pewno nie zdążyli.

Po 2 niecałych godzinach drogi byliśmy w Warszawie ;) Oj pamiętam dobrze , że pięknie wyglądała .
Na dworzec przyjechał po nas wujek , przywitaliśmy się i ruszyliśmy w drogę na ul. Lazurową ;)
Rafał już nie mógł się doczekać . Co chwilę dzwonił do taty za ile przyjedziemy. No ale po 30 minutach dojechaliśmy . Wyjęliśmy bagaże i szybko ruszyliśmy na dane piętro.
Z otwartymi drzwiami  przywitał nas Rafał z Małgosią . Przywitaliśmy się , zjedliśmy pyszną kolację i zaczęliśmy rozmawiać , potem poszliśmy do pokoju Małgosi i Rafała i tam spędziliśmy wieczór w zabawach i wygłupach , że aż ciocia nas uciszała , bo sąsiedzi mogą zaraz przyjść. A gdy było już bardzo późno , ciocia   naszykowała nam łóżka i poszliśmy spać .

1 komentarz: